Kraje

poniedziałek, 14 marca 2011

Ostatni dzień na Kajmanach

Dzisiaj jest mój ostatni dzień na Kajmanach. Przyleciałem wczesnym popołudniem, zatrzymałem się w tym samym hotelu co poprzednio i wyczekuję godziny 7 rano. Lecę do Caracas.

Dobrze mi było na Małym Kajmanie, nawet bardzo dobrze. Szkoda mi było stamtąd wyjeżdżać. Mała, spokojna, kameralna wyspa. Fantastyczne nurkowania a po południu pełen relaks. Czas spędzałem na czytaniu książek, pisaniu wspomnień - i tych publikowanych w Internecie i tych zupełnie prywatnych. Uwielbiam taki klimat.

W pierwszych dniach obawiałem się, że będę tam czuł się bardzo samotny. Zdecydowana większość gości to ludzie o wiele ode mnie starsi. Poza obsługą hotelu nie było prawie nikogo w moim wieku, przewijały się tylko pojedyncze osoby. Okazało się jednak dosyć szybko, że są to fantastyczni ludzie, z którymi można było pogadać na różne tematy, pożartować, obejrzeć wspólnie zdjęcia albo mecz koszykówki, posłuchać o ich podróżach (a niektórzy z nich zobaczyli kawał świata i nawodnego i podwodnego) i porozmawiać o moich planach. Fantastycznie spędzałem czas w ich towarzystwie.

Równie fantastyczna jak goście była obsługa hotelu. Młodzi ludzie z różnych zakątków świata (nikogo z Kajmanów i pojedyncze osoby ze Stanów), bardzo zadowoleni z tego, że są tam na miejscu, uwielbiający swoją pracę. Zresztą to widać po nich. Jeżeli ktoś kocha to co robi, to jego zaangażowanie jest pełne i naturalne. Pytałem ich, czy są zadowoleni z tego, że tam są (bo czasem, to co z zewnątrz może się wydawać rajem dla danej osoby rajem wcale nie musi być). Wszyscy odpowiadali, że są zachwyceni. Często nie czują nawet, że pracują. Spędzają bardzo miło czas w towarzystwie bardzo fajnych ludzi, od czasu do czasu nalewając im drinka albo podając piwo. Bardzo doceniam ludzi, którzy żyją swoją pasją, szukam tego w ludziach i na Małym Kajmanie to w nich znalazłem.

Wrócę tam kiedyś, tego jestem pewien.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz