Kraje

czwartek, 10 marca 2011

Na zachodzie bez zmian

Nurkowanie, odpoczynek, nuda. Aż się chce z kina wyjść. Gdyby tylko taka nuda doskwierała mi przez całe życie, nie narzekałbym.

Do tej pory nurkowałem w Egipcie, Meksyku i Belize. Każde z tych miejsc różni się od siebie i to bardzo. Morze czerwone pełne jest życia, bujnego, kolorowego. Łatwo jest spotkać ławicę kolorowych rybek, żółwia, rafa koralowa przypomina bardzo bujny ogród pełen różnorakich kwiatów. Nurkowania nie są bardzo głębokie (do ok . 20 metrów, chociaż można nurkować znacznie głębiej), dużo jest miejsc do snorkellingu (pływanie po powierzchni wody w masce, płetwach i z rurką i podziwianie podwodnego świata kilka metrów pod sobą). Trudniej spotkać jest dużą rybę - rekina, płaszczkę, choć oczywiście i takie zwierzęta tu występują. W Meksyku i Belize rafa jest inna, brunatna, prawie wyłącznie jednokolorowa, jednak formacje, które tworzy - ściany, kaniony są zapierające dech w piersiach. Pływając w tych rejonach ma się wrażenie, że porusza się po powierzchni zupełnie innej planety, inaczej ukształtowanej, ale jakże fascynującej. Z lupą trzeba by szukać tam ławic kolorowych rybek, ale już lupa nie jest potrzebna, żeby zobaczyć rekina, a jeszcze częściej kilka a nawet kilkanaście na raz. Co kilka nurkowań spotyka się również żółwie, płaszczki, mureny, barakudy.

Kajmany są jakby połączeniem obu tych miejsc. Mały Kajman leży wzdłuż wielkiej ściany rafy koralowej, formacje skalne i rafowe są niesamowite. Niczym nie da się zastąpić uczucia nurkowania wzdłuż ściany rafy, 20 metrów pod powierzchnią wody, kiedy ściana spada w dół pionowo na głębokość 1 800 metrów! Prawdziwy wielki błękit. Podobnie jak w Meksyku i Belize, często można spotkać tutaj rekina (prawie każde nurkowanie, choć zazwyczaj spotykamy pojedyncze sztuki), żółwia, barakudę, murenę. Poza dużymi zwierzętami roi się tutaj od mniejszych, bajecznie kolorowych okazów i całkiem sporych ławic. Każde nurkowanie jest niesamowitym przeżyciem. To tak jak z safari (albo z pudełkiem czekoladek), nigdy nie wiesz, co Ci się trafi. Najczęściej jednak za każdym razem trafia się coś innego. I to jest w nurkowaniu najwspanialsze. Spotykam tutaj ludzi, którzy nurkują od ponad 30 lat a na Małym Kajmanie od 9. Oni również wychodzą z wody z uśmiechem na ustach i zdaniem "wow, ale fantastyczne nurkowanie". Ci ludzie nurkowali też w wielu innych miejscach na świecie. Ich zdaniem nurkowania w Indonezji, Tajlandii, Malezji są jeszcze zupełnie inne. O tym przekonam się dopiero za kilka miesięcy.

Jest jeszcze jedna różnica pomiędzy moimi aktualnymi i poprzednimi nurkowaniami. Na łódce jest kilkanaście osób. Gdyby nie liczyć mnie i dive masterów (przewodników), to średnia wieku wynosiłaby około sześćdziesięciu lat. Tak jest nurkuję z sześćdziesięciolatkami (jest parę starszych osób) i do pięt im nie dorastam jeśli chodzi o umiejętności i doświadczenie. Jest taka para, która z trudnością porusza się po pokładzie, z trudem zakłada i zdejmuje ekwipunek, bo to ciężkie, dodreptuje na krawędź łodzi i skacze do wody. Pod wodą schodzą na dwadzieścia kilka metrów, i z każdym metrem ubywa im lat. Coś niesamowitego, dowód na to, że wiek nie jest żadnym ograniczeniem.

Ogromne słowa uznania należą się bazie nurkowej, która pracuje przy moim hotelu. Jest to bez wątpienia najlepiej zorganizowana baza, w jakiej do tej pory nurkowałem. Wszystko jest punktualnie, na czas, ale bez zbytniego napięcia. Faktem jest, że nurkowie też są bardzo zdyscyplinowani, jeszcze nikt się nie spóźnił na łódkę, a wypływamy codziennie o 8.15 rano. Poza fantastyczną organizacją panuje tu doskonała atmosfera. Pracownicy są bardzo zaangażowani i bardzo sympatyczni. Stanowią jedną wielką rodzinę. Nie jest to tylko wynik moich obserwacji, sami o tym mówią. Poza tym żyją w raju i o tym też mówią. Dzisiaj wieczorem pogadałem sobie z Ronem, jednym z naszych dive masterów. Ron jest Szkotem, ma ponad 45 lat (ile dokładnie, nie wiem), od 10 lat pracuje tutaj na wyspie, niestety do końca roku musi z niej wyjechać, bo prawo imigracyjne nie pozwala mu dłużej tutaj zostać (choć oczywiście na jego miejsce przyjedzie jakiś inny obcokrajowiec). W wieku 34 lat rzucił swoją firmę budowlaną i wyjechał. W Australii zrobił kursy nurkowe do poziomu instruktora i dostał tam swoją pierwszą pracę. Teraz pracuje tutaj. Mówi, że każdy dzień jest dla niego fantastyczny, jest zachwycony swoim życiem. Teraz musi wyjechać, ale z pewnością dostanie pracę jako instruktor w jakimś innym pięknym zakątku świata.

Poniżej kilka kolejnych zdjęć podwodnego świata z opisami.

Kolejny rekin, tym razem bliżej niż poprzednie:

Konik morski, bardzo rzadkie i maleńkie zwierzę (to pomarańczowe coś):

Krab, kilkadziesiąt centymetrów średnicy. To zdjęcie nie jest do góry nogami.

Homar. Gigantyczny, korpus z 70 cm długości, czułki prawie drugie tyle. Miłośnicy owoców morza chyba nie do końca wiedzą, jak wyglądają ich smakołyki za życia. Utwierdza mnie to tylko w przekonaniu, żeby owoców morza nie jeść - nie dość, że nie mają smaku, to jeszcze paskudne są.

Tutejsza forma węgorza. Rzadko spotykany:

Po prostu żółw:

2 komentarze:

  1. Te rekiny są coraz bliżej Ciebie bracie....myśle,że jeszcze troche i będą jadły Ci z ręki :))).Super!

    OdpowiedzUsuń
  2. Piekny zolwik! Tylko sie irytuje jak widze te zdjecia;)

    OdpowiedzUsuń