Kraje

niedziela, 8 maja 2011

Salta, czyli kameralna strona Argentyny

Pierwszym miastem, jakie zwiedziłem w Argentynie było oczywiście Buenos Aires. Pisałem o moich wrażeniach - miasto bardzo ładne, przyjemne, ale jednak bardzo duże i pełne pośpiechu. Wiem, że nie cała Argentyna jest taka jak Buenos, które zdecydowanie wyróżnia się na tle innych miast, wybrałem się więc do Salty, żeby posmakować spokojniejszego klimatu.

Salta położona jest w północnej części Argentyny u stóp Andów, około 200 km na południe od granicy z Boliwią. Miasto jest dosyć duże (prawie 500 tys. mieszkańców), ale zdecydowanie bardziej kameralne od stolicy kraju. Ulice są wąskie, spokojne, ruch jest umiarkowany. Spacerujący ludzie wydają się dużo bardziej zrelaksowani od tych pędzących po chodnikach Buenos. Wszędzie można dojść na piechotę, poza tym tak jest dużo przyjemniej, ponieważ można obserwować architekturę miasta i cieszyć się dużą ilością zieleni i napotykanych po drodze parków i placów. Panoramę miasta można obejrzeć ze wzgórza San Bernardin wznoszącego się ponad Saltą. Na szczyt można wjechać kolejką linową, wynalazkiem dosyć popularnym w Ameryce Południowej i wykorzystywanym głównie w celu transportowania turystów na punkty widokowe, które znajdują się prawie w każdym większym mieście, które do tej pory odwiedziłem.





Salta jest miastem bardzo kulturalnym. Znajduje się tutaj kilka teatrów, galerii i muzeów. Do bardziej interesujących należy Museo de Arqueologia de Alta Motania prezentujące historię ofiar z dzieci składanych przez Inków. Muzeum jest bardzo podobne do tego znajdującego się w Arequipie w Peru, w końcu w tych regionach znajdowało się dokładnie to samo imperium co kilka tysięcy kilometrów na północ. Także tutaj można zobaczyć mumię jednego z kilku dzieci - ofiar, które w ostatnich latach znaleziono doskonale zakonserwowane na szczycie jednego z lokalnych wulkanów. Aktualnie muzeum prezentuje ciało sześcioletniego chłopca. Stan, w jakim znajduje się mumia po 500 latach od śmierci jest wręcz niewyobrażalny. Skóra chłopca niewiele różni się od skóry żywego człowieka, właściwie moim zdaniem w ogóle się nie różni. Kolor, kształt części ciała, żadnych przebarwień, żadnych ubytków, żadnych zapadnięć, po prostu chłopiec, który założył tradycyjne kilkusetletnie szaty, skulił się w sobie postanowił posiedzieć za szybą w temperaturze poniżej 0 stopni.

Czas w Salcie płynie powoli, przyjemnie. Dużą jego część poświęciłem na przesiadywanie w restauracjach, robienie notatek i czytanie książek. To jest właśnie fantastyczne w podróżowaniu przez długi czas. Gdybym pojechał gdzieś na 2-3 tygodnie, chciałbym wykorzystać każdą minutę mojego pobytu na zwiedzanie i oglądanie kolejnych miejsc. Podróżując jednak przez kilka miesięcy nie zrezygnuję z moich ulubionych aktywności, które w nowym otoczeniu są jeszcze przyjemniejsze niż w kawiarni w Warszawie.

Salta to nie tylko przyjemne, kameralne, kulturalne miejsce, to także wspaniałe i nietypowe krajobrazy, które rozpościerają się w promieniu 100-150 kilometrów wokół miasta. Żeby je zobaczyć można wykupić wycieczkę w jednej z bardzo licznych agencji turystycznych. Tak też zrobiłem i ja. Przyznam szczerze, że nie do końca pamiętam nazwy miejsc przez które przejeżdżałem z wycieczką, ale to chyba nie ma większego znaczenia. Ważne, że krajobrazy były przepiękne i mogłem je utrwalić w mojej pamięci i na karcie aparatu fotograficznego.


Mówią, że rozmiar nie ma znaczenia. Modelka zupełnie przypadkowa, ale nadaje perspektywę wielkości kaktusa.


W trakcie jednej wycieczki jadłem samotnie lunch. Kątem oka dojrzałem cztery gorące, argentyńskie chicas przy stoliku obok. One również dojrzały mnie. Nawiązała się dyskusja, zaiskrzyło, zaprosiły mnie do swojego stolika. Niewiele myśląc przyjąłem zaproszenie, w końcu nieczęsto cztery, ostre, latynoskie laski chcą zjeść ze mną posiłek. Zrobiliśmy sobie pamiątkowe zdjęcie:









Brak komentarzy:

Prześlij komentarz