Kraje

środa, 18 maja 2011

Do Chile przez Atacamę

Mój pobyt w Boliwii był krótki, łącznie 6 dni. Taki był plan, zobaczyć Salar de Uyuni i skierować się do Chile, wjeżdżając od północy i kierując się do położonego niedaleko granicy miasteczka San Pedro de Atacama. San Pedro jest niewielką mieściną leżącą na terenie jednego z najbardziej suchych miejsc na ziemskim globie - pustyni Atacama.

Przejście graniczne Boliwia - Chile:


Nie miałem właściwie żadnych wyobrażeń i oczekiwań co do San Pedro. Ot, miasteczko na pustyni, w którym miałem się przesiąść w autobus do stolicy Chile, Santiago. Miejsce okazało się jednak bardzo urokliwe i skłoniło mnie do zostania o dzień dłużej niż planowałem. Kameralne, ale jednocześnie tętniące życiem (tak, tak, da się te potencjalne skrajności połączyć), pełne backpackersów przechadzających się po gruntowych, ubitych, wąskich uliczkach. Można znaleźć tutaj kilka bardzo przyjemnych restauracji, oferujących zaskakująco smaczne potrawy (słyszeliście o jakichś chilijskich specjalnościach rodem z Atacamy? ja też nie, ale jedzenie było znakomite) i doskonałą obsługę. Po zaspokojeniu potrzeb ciała (mam na myśli jedzenie, świntuchy) można przejść się po licznych sklepach i straganach oferujących wyroby lokalnego rzemiosła - pamiątki, biżuterię (często miedzianą, co jest tutejszą specjalnością) i miliardy drobiazgów, które każdy turysta potrzebuje jak wody, więc kupuje w nieograniczonych ilościach. Potem się człowiek dziwi, że na lotnisku trzeba torbę przepakowywać - przecież mam tylko kilka koszul i najpotrzebniejsze kosmetyki.

San Pedro, poza zaskakującymi walorami gastronomicznymi, oferuje swoim gościom liczne aktywności, które można wykonywać na otaczającej miasteczko pustyni. Jedną z takich aktywności jest sandboarding, czyli zjeżdżanie na desce snowboardowej z wydm piaskowych. Jako zapalony narciarz jestem równie zapalczywym wrogiem jazdy na parapecie i całej kultury snowboardowej. Uznałem jednak, że po pierwsze sandboarding to nie to samo, bo się po piachu jeździ a nie po śniegu i do tego nie nosi się super cool ciuchów z krokiem na wysokości kostek, a po drugie przecież nikt się nie dowie, że założyłem na nogi parapet, co najwyżej wąskie grono internautów. Okazało się, że sport jest całkiem sympatyczny, choć do nart się nie umywa. Jazda wcale nie jest taka prosta, bo poza tym, że układ ciała i ruchy są zupełnie inne niż na dwóch deskach, to jeszcze łatwo nabrać na snowboard piachu, który jest potwornie ciężki i uniemożliwia dalszą jazdę, przynajmniej nogom (reszta ciała z przyjemnością posuwa się dalej w dół stoku). Jakiekolwiek próby skrętów kończą się bliskim spotkaniem facjaty z wydmą. Ziarenka piasku utrzymują się między zębami dosyć długo. Lekkim utrudnieniem jest także fakt, że na wydmach nie ma wyciągów, więc trzeba z deską pod pachą dymać pod górę w słońcu. Podróżowanie to nie jest jednak bułka z masłem i się człowiek narobić musi, nie to co w biurze, wygodnie, na fotelu z wyciągniętymi na biurku nogami. Ach, szczęściarze.



Pustynia Atacama należy do najbardziej suchych miejsc na ziemi. Roczna suma opadów nie przekracza tutaj 100 mm, a w niektórych jej regionach nie zanotowano żadnych opadów od ponad 100 lat. Skład pustyni to w dużej mierze sól i saletra, które tworzą rozbudowane formacje, wyglądające jak piaskowe. Skład pustyni oraz bogate złoża mineralne (głównie guano i saletra) były przyczyną Wojny o Pacyfik, która rozgrywała się pod koniec XIX w. (1879-1884) pomiędzy Chile a połączonymi siłami Peru i Boliwii. Wojnę wygrało Chile, przez co oba kraje utraciły spore obszary pustynne, a Boliwia została wskutek wojny całkowicie odcięta od oceanu. Przykre to, ale w dużej mierze w wyniku tego konfliktu Chile jest dzisiaj krajem zamożnym a Boliwia najbiedniejszym na kontynencie.

Zachód słońca na pustyni Atacama:




Wschód księżyca na pustyni




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz