Kraje

czwartek, 24 lutego 2011

Nowojorczyk pełną gębą

Czuję się już praktycznie jak rodowity Nowojorczyk, zresztą korzenie mam pewnie równie nowojorskie co  jedna trzecia mieszkańców. Ponoć w zeszłym roku był zjazd rodowitych Nowojorczyków, takich z dziada pradziada, ale się nie udał bo jeden z nich się rozchorował a drugi powiedział, że sam nie przyjdzie (na żarty mi się zebrało..., a ten nawet sam wymyśliłem, no ok, wzorowałem się na żarcie o marszu dziewic w Wąchocku). Korzystam z tego, co miasto ma najlepsze do zaoferowania - muzea, Broadway, uniwersytet.

Wczoraj wybrałem się do Muzeum Sztuki Nowoczesnej (Museum of Modern Art, w oficjalnym skrócie MoMA). Trochę się tej wizyty obawiałem, bo znawca sztuki ze mnie żaden, w większość jej nie rozumiem, bo nie jest racjonalna (jak to sztuka), dla odmiany ode mnie (jak to ja). No ale muzeum jest jednym z trzech najsławniejszych w Nowym Jorku, nie byłem tam poprzednio, więc się jednak wybrałem. Okazało się, że muzeum jest absolutnie zachwycające. Poza eksponatami, o których parę słów za chwilę, nowojorskie muzea są w fantastyczny sposób zaaranżowane. Sam sposób przedstawienia dzieł sztuki jest fascynujący i bardzo wciągający. Nawet, gdyby w ich miejscu stały/wisiały/leżały puste kartki, to byłoby to ciekawe. No ale nie eksponatami nie były puste kartki. Jakie zatem były eksponaty w MoMA? Nie będę ich opisywał, poniżej znajdziecie kilka zdjęć. Po wizycie w MoMA nasuwa mi się tylko jeden wniosek - żeby być sławnym artystą godnym jednego z najsławniejszych muzeów na świecie, trzeba być zdrowo rąbniętym. Nie jest to pewnie warunek wystarczający, ale na pewno absolutnie konieczny. Na dowód zamieszczam obiecane zdjęcia. Dla jasności dodam, że oprócz ludzi, WSZYSTKO, co znajduje się na zdjęciach, to eksponaty. Jak widać, nie tylko ja się niektórym dziwiłem.











Ostatnie dwa wieczory spędziłem na sztukach na Broadwayu. Korzystam z ofert last minute, o których wcześniej pisałem, więc mogę sobie na to pozwolić. Wczoraj obejrzałem Jersey Boys, dzisiaj Billy Eliot. Oba zdecydowanie on-broadway, absolutnie spektakularne, z rozmachem i fantastyczną muzyką. Zachwyca mnie to, jak świetnymi wokalistami są odtwórcy ról w tych musicalach. Zdecydowanie Broadway zasłużył i cały czas zasługuje na swoją sławę.
Poniżej linki do krótkich filmików o obu musicalach.

Jersey Boys

Billy Elliot

Dzisiaj postanowiłem się wybrać na Uniwersytet Nowego Jorku (NYU) na jakiś wykład. Cały uniwersytet oczywiście, podobnie jak wszystko w Nowym Jorku jest obstawiony ochroną, więc o wejściu na teren uniwersytetu ot tak, nie ma co marzyć. Można jednak zapisać się jako gość i wejść na jeden z wykładów. Zapisałem się zatem i poszedłem na dwa wykłady - pierwszy o relacjach między działaniem mózgu a zachowaniem ludzkim, a drugi z podstaw ekonomii. Wykłady wyglądają właściwie identycznie jak u nas, więc nie będę się o nich rozpisywał. Siedzenie na wykładzie razem z nowojorskimi studentami było jednak bardzo fajnym przeżyciem, więc cieszę się, że tam poszedłem.

Jutro mój ostatni dzień w NY, w sobotę rano mam lot do Miami. Uwielbiam Nowy Jork, ale szczerze mówiąc nie mogę się już doczekać jak ruszę na południe na Karaiby i do Ameryki Południowej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz