Kraje

niedziela, 3 kwietnia 2011

Lima

Stolica Peru jest zamieszkana przez siedem i pół miliona ludzi, z czego jedna piąta żyje poniżej granicy ubóstwa. Spodziewałem się miasta podobnego do Caracas - mrocznego, niebezpiecznego i niezbyt przyjemnego. Po dwóch dniach spędzonych w Limie muszę przyznać, że jestem pozytywnie rozczarowany (sic!).

Oczywiście nie poznałem całego miasta, zwiedziłem tylko dwie z ponad czterdziestu dzielnic, ale to co zobaczyłem zostawi na pewno pozytywne wrażenia. Miraflores, w której się zatrzymałem jest najbardziej turystyczną i najbezpieczniejszą z dzielnic. Ten kawałek Limy, położony na wybrzeżu oceanu spokojnego (który widziałem po raz pierwszy w życiu!) to normalne, nowoczesne miasto. Fantastycznie zadbane parki, ludzie uprawiający poranny jogging, przyjemne kawiarnie, w których można coś zjeść, napić się kawy, poczytać książkę czy poobserwować mieszkańców. Do tego masa działających bez problemów bankomatów, centra handlowe, sklepy. Ludzie siedzą w parkach, nikt się nie spieszy, panuje bardzo przyjemna atmosfera. Lubie taki klimat, siadam wtedy w ogródku kawiarni albo na ławce w parku i po prostu patrzę.

Centralna Lima jest delikatnie w tyle za Miraflores, ale również całkiem przyjemna. Tutaj można znaleźć zabytki architektoniczne - katedrę, pałac gubernatora i całą masę muzeów. W tej dzielnicy już trzeba troszkę bardziej na siebie uważać, bo można paść ofiarą kieszonkowców. Jeśli jednak pamięta się o podstawowych zasadach ostrożności (takich jak na przykład to, że nigdy nie wolno stracić kontaktu z plecakiem, nawet na chwilę) to nie powinno się zdarzyć nic groźnego.

Według przewodnika w Limie można spędzić długie miesiące i się tym miastem nie znudzić. Ja miałem tylko dwa dni, w kontekście całej mojej podróży wystarczy. Jest kilka innych miast po drodze, w których będę chciał spędzić trochę więcej czasu. Poza tym pozostałe atrakcje Peru czekają. Jutro jadę do Nazca.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz